Najwyższy szczyt Hiszpanii – Teide

Podczas gdy południowa część wyspy jest wysuszona przez słońce, które świeci tam prawie non stop, północna jest jej absolutnym przeciwieństwem. Krajobraz zmienia się całkowicie, tutaj co prawda częściej trafimy na chmury czy deszcz, ale zielone wzgórza z polami uprawnymi rekompensują niekorzystne zmiany pogodowe.

P1070620-269
Pierwszym punktem wycieczki były lasy wawrzynowe w pobliżu Las Mercedes. Lasy te liczą sobie kilka milionów lat, a zachowały się tylko w trzech miejscach na świecie. W przewodniku nie było dokładnej lokalizacji (a jakżeby inaczej…), więc zdaliśmy się na pomoc miejscowych. W zdecydowanie nieturystycznej wiosce zaszliśmy do pubu, gdzie już od godziny 11 lokalsi sączyli wódeczkę. Mili panowie wyrysowali nam trasę dojazdu, która wydawała się prosta, a mimo to wsiedli do swojego samochodu (po tej wódeczce oczywiście) i pojechali przed nami, dla pewności, żebyśmy trafili. Zachowanie panów wydało mi się podejrzanie miłe, więc oczekiwałam, że zaraz zasugerują jakąś zapłatę. Nic bardziej mylnego, panowie wskazali nam drogę i z uśmiechem na twarzy prędko odjechali, coby im kolejka nie przepadła.

P1070620-272
Pochodziliśmy po pięknej okolicy, ale… lasu wawrzynowego to tam nie znaleźliśmy. Dopiero jak ruszyliśmy dalej drogą TF-12 to po kilku kilometrach faktycznie było wejście do tego lasu. Przez las wiodą szlaki z punktami widokowymi, rozpoczynające się w jednym z najpopularniejszych punktów widokowych na Teide „Mirador Cruz del Carmen”.

P1070620-280
Punkt widokowy
P1070620-286
Las wawrzynowy

P1070620-285

Kolejnym naszym celem była ‘wioska jaskiniowców’ – Chinamada. Jeszcze 20 lat temu nie było żadnej drogi prowadzącej w to miejsce. W górach Anaga jest masa szlaków, więc warto poświęcić cały dzień na szwendanie się po tamtej okolicy. Widoki po drodze piękne! W pewnej chwili po prostu zatrzymaliśmy się i zdecydowałam, że dalej idziemy pieszo.

P1070620-290

P1070620-310
Chinamada – domy w skale

P1070620-288

Ostatnim punktem na dzisiaj była Playa de Benijo. Wybrzeże ciekawe, ale prawdziwym hardcorem na ten wieczór była droga, która zaczynała się tuż za Benijo. Piaszczysta, w ogóle nie ubezpieczona, rozwalająca się droga nad przepaścią prowadzącą prosto do oceanu. W sumie droga do donikąd, ale oczywiście ‚Kubica’ musiał ją przejechać. Dawno się tak nie zestresowałam (ostatni raz na skuterze na Svalbardzie z tym samym kierowcą, hm…), więc szybko pożałowałam pomysłu przyjechania tutaj i co chwilę desperacko oznajmiałam – Zwolnij! Stój! Ja wysiadam!

P1070620-327
Tak to mniej więcej wyglądało, w ‚stabilnych’ miejscach

P1070621

Nadszedł dzień ostateczny. Teide! Szczerze mówiąc obserwując przebieg ostatnich dni wątpiłam, że faktycznie wejdziemy tam na własnych nogach. Mieliśmy tylko jedną kurtkę, bo moja została przypadkowo u Daniela i sprawy, które trzeba było natychmiast załatwić, a które opóźniały nasz wyjazd z hotelu.

Co do spraw organizacyjnych – żeby wejść na szczyt potrzebujemy pozwolenie, które można wyrobić sobie z odpowiednim wyprzedzeniem za darmo na stronie internetowej parku. Pozwolenie wydawane jest na konkretną godzinę, na dwie godziny, ale jeśli przykładowo mamy pozwolenie od 13 do 15, to jak zjawimy się o 14:45 to mogą nas nie wpuścić. Można ominąć wymóg pozwolenia, jeśli na szczyt ruszamy przed godz. 8-9 (czyli po prostu przed rozpoczęciem pracy osoby sprawdzającej pozwolenia). Sporo osób wybiera ten wariant połączony z noclegiem w schronisku za 20-25euro. Plus też jest wtedy taki, że oglądamy wschód i zachód na wysokości ponad 3000 m n.p.m., no i nasz organizm przyzwyczaja się do panującego tu ciśnienia, więc wejście na szczyt będzie na pewno przyjemniejsze. Schronisko otwierają o godzinie 17, można do niego dojść szlakiem rozpoczynającym się obok wzgórza Montana Blanca. Na szczyt można też wjechać kolejką za ok. 12euro. Bilet można wykupić w jedną stronę i co istotne, na górze można dokupić też powrotny. W internecie dużo się naczytałam o ‚strasznych panach cieciach’, którzy wymagają wydrukowanego pozwolenia (niektórzy nawet pisali o skserowanych dowodach osobistych!), wpuszczają tylko o godzinie na którą mamy pozwolenie, a jeszcze poganiają, żeby na szczycie nie być zbyt długo.

P1070620-349
Taka tam droga na księżycu.

Nawigacja pokazała nam drogę na skróty w kierunku Teide. Wystarczyło oddalić się 10km od turystycznych kurortów, by zobaczyć drugą stronę Teneryfy. Cała rodzina orze pole pługiem z zaprzęgniętym koniem, starsze panie noszą wypakowane kartony na głowie itd.

Długo szukałam też informacji, w którym dokładnie miejscu jest wejście na szlak nr 7 (jeden z najpopularniejszych) i ciężko było znaleźć dokładny punkt. Na szczęście znalezienie tego miejsca nie jest trudne, tuż przy drodze nr 21 znajdował się mały parking z widoczną z drogi tabliczką z napisem Montana Blanca. Pojechaliśmy jednak dalej, do kolejki, zapytać o drogę i warunki na szczycie. Zebraliśmy potrzebne informację i… Była godzina 12:30. Wejście na szczyt przy ‚normalnej’ kondycji szacuje się na 4-5 godzin, pozwolenie mieliśmy na 15:00. Niestety, nie tym razem Teide…

P1070620-354
Gdzie ta lawa? 😦

Wjechaliśmy kolejką o 13 i modliliśmy się, żeby ‚cieć’ był dla nas łaskawy – w końcu byliśmy 2 godziny przed czasem, a pozwolenie miałam tylko na telefonie. Kolejka staje na wysokości 3555 metrów, resztę trzeba pokonać z buta. Jak łatwo przekalkulować, z tego miejsc do szczytu zostaje pokonanie jedynie 163 metrów przewyższenia. Jak komuś się wydaje, że pokona to w sandałkach w 15 minut, to jest w Dużym błędzie. Ukazałam panu w okienku nasze pozwolenie, pokazaliśmy dowody osobiste i… to wszystko. Zależy, na kogo się trafi, my mieliśmy szczęście, bo nie uśmiechało nam się czekać 2 godzin na wejście. Podejście nie wydawało się ciężkie, więc zadowoleni żwawym krokiem ruszyliśmy na szczyt. Idziemy tak chwilę w milczeniu, nie chcąc się sobie przyznać, że oto po 5? 7? minutach marszu, lekko pod górkę, się zmęczyliśmy. I to było właśnie to, co bardzo chciałam tam przeżyć. Więc potwierdzam – na wysokości ponad 3000 metrów człowiek naprawdę szybko się męczy! Szczególnie bez jakiejkolwiek aklimatyzacji. Idąc dalej zaczęliśmy czuć siarkę. Im byliśmy wyżej, tym mocniej, a siarką już nie śmierdziało, tylko najzwyczajniej waliło. Lawy co prawda nie było, ale pozwoliliśmy sobie zbliżyć rękę do wyziewów w kraterze i… O rany! Parzyło!

P1070620-369
Siedząc sobie na 3718 m n.p.m.

Niektórzy ponoć mają szczęście widzieć Afrykę z Teide, my niestety widzieliśmy jedynie jakieś wysepki przebijające się przez chmury, ale wysokość wulkanu robi wrażenie. Większość osób wjeżdża kolejką bez pozwolenia, wtedy zostaje im spacer wokół wulkanu na punkty widokowe. Widoki co prawda aż tak się na szczycie nie zmieniają, jednak być tam i nie poczuć tej siarki, i się nie zmęczyć krótkim marszem, to tak jakby nigdy nie być na tej wysokości. Zeszliśmy szlakiem, którym mieliśmy wejść. Nie ma na nim żadnych trudności, oczywiście poza faktem, że to długa wędrówka stromo pod górę i odpowiednią kondycję i ubiór wypadałoby mieć.

P1070620-388

P1070620-383

Samo zejście zajęło nam 3 godziny. Przemoknięci, bo na samym dole weszliśmy w chmurę, złapaliśmy stopa w stronę kolejki. Co prawda z parkingu do stacji było ok. 2 kilometrów, ale w przemoczonych ciuchach, w deszczu każdy krok był wyzwaniem.

P1070620-399

Dolna stacja kolejki jest na wysokości ok. 2200 m n.p.m., a w jej okolicy nie ma niczego poza jednym burżujskim hotelem. Postanowiliśmy poczekać w nim aż się ściemni i zapolować na drogę mleczną. Widoczność gwiazd jest tam po prostu niesamowita! Szkoda, że będąc w mokrych ciuchach nie byłam w stanie wyjść na dłużej z samochodu niż ustawienie statywu(mój maluch za 30zł utrzymał nawet lustrzankę! :D), naświetlanie 30s, ucieczka do ciepła. Chętnie rozłożyłabym się tam na ziemi i spędziła tak chwilę, albo całą noc, albo kilka…

P1070620-437

Długo siedziałam na ławce przed lotniskiem nie chcąc wejść do środka na odprawę. Teraz mam 23stopnie, palmy i słoneczko, a jak tam wejdę, to następne co mnie spotka to śnieg i minusowe temperatury. I do pracy na drugi dzień. A po weekendzie trzeba zacząć pisać magisterkę.

· I gdzie na sylwka byłaś?

· Na Teneryfie.

· No weź… Ja w Karpaczu, i myślałam, że daleko zajechałam. 😀

P1070620-412
Time to go home!


Dodaj komentarz